Blisko stolicy, niesamowicie atrakcyjne, osiągalne nawet dla rodziców z małymi dziećmi oraz niemal całkowicie pozbawione turystów. Takie miejsca uwielbiamy, a jednym z nich jest kolorowy obszar geotermalny Nesjavellir.
Nesjavellir to obszar należący do systemu wulkanicznego Hengill (803 m n.p.m.), który jest tak naprawdę tylko malutką jego częścią. Wulkan Hengill zajmuje powierzchnię 100 km2 wokół którego (i na który) poprowadzonych jest mnóstwo ścieżek trekkingowych. Usytuowany jest na południe od jeziora þingvallavatn i na północ od miasta Hveragerði.
Wędrówki po tym terenie pozwalają na podziwianie fenomenalnych krajobrazów z geotermalnymi polami, gorącymi źródłami, kraterami, różnorodną roślinnością, jeziorami i rzekami. Najpopularniejszą wśród turystów atrakcją w tym regionie jest dolina Reykjadalur, gdzie wisienką na torcie jest kąpiel w gorącej rzece. Tam zabierzemy was innym razem, ponieważ dzisiaj chcemy wam pokazać równie fascynujące miejsce, które odkryliśmy stosunkowo niedawno. Zapraszamy na magiczny spacer po dymiącym i kolorowym obszarze geotermalnym w Nesjavellir.
Szlaki po Nesjavellir odkryliśmy trochę przez przypadek, ponieważ tak naprawdę w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy, że one istnieją. Włóczyliśmy się samochodem po okolicy i po prostu chcieliśmy się gdzieś, w ładnym miejscu zatrzymać – głównie dla zrobienia kilku fotografii. Zobaczyliśmy zjazd z tablicą informacyjną, przy której postanowiliśmy się zatrzymać. Wysiedliśmy z auta, podeszliśmy kilka kroków wydeptaną ścieżką w górę i ujrzeliśmy przepiękną panoramę na jezioro þingvallavatn, elektrownie geotermalną Nesjavellir i dymiące wzgórza. Nie minęła sekunda i już wiedzieliśmy, że idziemy przed siebie…
Po kilku minutach pieszej wędrówki słyszymy dziwne i dosyć głośne syczenie pod naszymi nogami – tak jakby zaraz miało coś wybuchnąć. Schodzimy jeszcze kawałek w dół, skręcamy w lewo i odnajdujemy niewielką jamę, z której ten dźwięk się wydobywa. A wraz z nim mleczna mgła, która leci na wprost nas. Podchodzimy jeszcze kilka kroków bliżej niej i zatrzymujemy się tuż przy błękitnym strumieniu. Wsłuchujemy się i wpatrujemy w ten niesamowity fenomen natury.
W imponujący krajobraz gór i oparów geotermalnych wkomponowują się również metalowe instalacje w kształcie wielościanu, które są miejscami otworów wiertniczych pobliskiej elektrowni geotermalnej. Co więcej, co jakiś czas mija się również potężne i ciepłe rury, którymi przepływa gorąca woda.
Zamiast iść przed siebie, odbijamy na chwilę w prawo w głąb Nesjalaugar, czyli pierwszego dużego pola geotermalnego z gorącymi źródłami. Został tutaj poprowadzony około półkilometrowy szlak edukacyjny, który od razu przypomniał nam ten w Krýsuvíku. Bordowymi wzgórzami wspinamy się lekko do góry, by wreszcie z większej perspektywy zobaczyć niesłychanie kolorowy, dymiący i pachnący siarką pejzaż. Wpatrujemy się w każdy możliwy szczegół parę dłuższych chwil i idziemy dalej.
Ścieżka w Nesjalaugar jest bardzo dobrze oznakowana i całkowicie bezpiecznie poprowadzona. Od punktu startowego oddalona jest o jakieś półtora kilometra.
Dochodzimy do głównego szlaku i przechodzimy za niewielkie wzgórze, które odsłania nam kolejne misteria tej ziemi. Decydujemy się zejść z wytyczonej ścieżki i po rozgrzanej ziemi wspinamy się kilka metrów, by zobaczyć z bliska wyziewy wulkaniczne. Tutaj trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ można niechcący się poślizgnąć lub wejść nogą w piekielnie gorące źródełko. Dźwięk, który wydaje z siebie ziemia jest tutaj na tyle intrygujący, że wyciągamy telefony i nagrywamy go na dyktafon.
Przez dno wyschniętego strumienia przechodzimy w stronę wielkich rur wychodzących z elektrowni i docieramy do rozwidlenia drogi. Możemy iść w prawo szeroką szutrową drogą lub w lewo obszerną i przyjemną łąką. Wybieramy opcję drugą i po przejściu kilkunastu metrów dostrzegamy spadający z pionowych skał wodospad. I to oznacza, że właśnie dochodzimy do wąwozu Köldulaugagi, do którego czym prędzej się udajemy. Ten odcinek jest nieco bardziej stromy, ale wszyscy sprawni ruchowo powinni sobie bez problemu dać radę. Od platformy widokowej jesteśmy oddaleni o jakieś trzy kilometry.
Barwny krajobraz zamienia nam się teraz w bardziej surowy, jednak wciąż przyjemny dla oka, ponieważ wszystkie skały pokryte są miękką kołdrą mchu i traw, co wygląda bardzo urokliwie.
Po krótkiej przerwie na posiłek i sesję fotograficzną kierujemy się w dół z nurtem gorącej rzeczki, która w rzeczy samej nas oczarowała. Widzimy, że w niektórych miejscach unosi się ponad nią dym, więc jesteśmy świadomi, że jej temperatura jest wysoka, ale nie możemy się powstrzymać i zanurzamy w niej nasze dłonie. Woda jest wyjątkowo przyjemna i gdyby było trochę głębiej to z pewnością byśmy się w niej zanurzyli.
Dochodzimy do momentu, kiedy trzeba przejść po kamieniach przez wspomnianą niebiesko-zieloną rzekę. Nie jest to nic trudnego, ale i tak trzeba być tutaj uważnym, aby nie poślizgnąć się na glonach. Żwawo przechodzimy na drugą stronę i znów ukazuje się przed nami potężne pole geotermalne o różnorodnych kolorach.
Drugie pole geotermalne nazywa się Köldulaugar i jeszcze bardziej nam się ono podoba niż poprzednie Nesjalaugar. Zachwytów nie ma końca i w tym miejscu spędzamy najwięcej czasu. Nie możemy skończyć robić zdjęć wzgórzom mieniącym się w odcieniach brązu, czerwieni, pomarańczy i żółci, a także lśniąco błękitnym gorącym źródłom. I tej trawie, która szczyci się najzieleńszym możliwym kolorem. Wpatrujemy się w dymiące fumarole, dotykamy podgrzanej od wody ziemi i zbieramy kolorowe kamyczki. Nie możemy przestać, ale pomału zbliża się czas na drogę powrotną.
Drogę powrotną wybieramy tą samą i aż żal nam się robi, że już kierujemy się w stronę parkingu. Jednak czas powoli zaczął nas gonić – nie zapominamy o Kajetanku, który powinien niedługo kłaść się do łóżeczka.
Dochodzimy do rozwidlenia drogi (o którym napisałam powyżej) i na sam koniec decydujemy się jeszcze na chwilę podejść kawałek na pobliskie wzgórze. Obserwujemy wspaniałą grę świateł na niebie, fotografujemy wysokie góry i próbujemy też uchwycić pasące się nieopodal barany…
Informacje praktyczne
- Trasa po Nesjavellir jest bardzo dobrze oznakowana i trudno jest się tam zgubić. Jednak dla własnego bezpieczeństwa trzeba patrzeć pod nogi, ponieważ jest to aktywny wulkanicznie obszar.
- Na zwiedzanie warto poświęcić minimum dwie, a nawet trzy godziny, aby w spokoju móc penetrować fascynujące zakamarki tego miejsca.
- W pobliżu nie ma żadnej infrastruktury turystycznej, więc warto ze sobą wziąć plecak z zapasem jedzenia i picia. Ważne, aby niezależnie od pory roku spakować również czapkę, rękawiczki, ciepłą bluzę i kurtkę przeciwdeszczową.
- Najwygodniej mieć na sobie buty trekkingowe, a co najmniej dobre sportowe.
- Nie jest to miejsce przystosowane dla osób niepełnosprawnych, ale można podziwiać przepiękną panoramę Nesjavellir z parkingu, który znajduje się kawałek za punktem widokowym.
- My Kajetanka wzięliśmy do nosidła turystycznego na plecy. Mniejsze dziecko można wziąć do chusty, natomiast nie jest to teren dla wózka.
- Nesjavellir znajduje się około 30 km za Reykjavikiem.
- Z Mosfellsbær należy skręcić na drogę numer 36, a następnie tuż przed jeziorem þingvallavatn na 360 i dalej 435.
- Z Reykjaviku należy jechać w kierunku Hveragerði i skręcić na drogę numer 431, która po skręcie na Hafravatn jest drogą numer 435.
- Mapę regionu znajdziecie tutaj: MAPA OBSZARU HENGILL.
To była wspaniała wędrówka, która zajęła nam około czterech godzin. Bardzo wolno przemierzaliśmy szlak, ponieważ byliśmy wręcz oczarowani tym miejscem. Serdecznie polecamy je wszystkim, którzy planują podróż do Islandii oraz mieszkańcom zastanawiającym się, gdzie pojechać na fajną wycieczkę!