Rejsy na oglądanie wielorybów są jednymi z najpopularniejszych wycieczek, na jakie można się wybrać będąc na Islandii. Mekką rejsów jest miejscowość Húsavík na północy Islandii, ale tak naprawdę jest jeszcze kilka innych miejsc, skąd można udać się na taki rejs udać. Moim ulubionym stał się ten z Ólafsvík na półwyspie Snæfellsnes.
Wstęp
Przyszedł marzec, a wraz z nim długie dnie, słoneczna pogoda i wiosenna energia do eksplorowania naszego wspaniałego kraju. Zima to nie jest moja ulubiona pora roku na Islandii, ponieważ turystycznie jestem bardzo ograniczona. Z niecierpliwością czekam na otwarcie szlaków i różnorodnych możliwości zwiedzenia. Dlatego niezmiernie cieszę się, gdy mogę skorzystać z takich wycieczek, jak ta na którą wybrałam się w ostatni weekend. Oto propozycja jeszcze zimowej wycieczki, na którą możesz wybrać się w Islandii.
Byłam na kilku rejsach na oglądanie wielorybów i jeszcze o całym tym temacie napiszę w oddzielnym poście, ale już przyznam, że ten na który wybrałam się z Ólasvík na półwyspie Snæfellsnes, stał się moim ulubionym. Wygrał nawet z pooularnym Húsavíkiem.
Tegoroczna zima (2024) nas na tej Islandii rozpieszcza. Jest stosunkowo dużo słońca i mało wiatru, a niemal każdy weekend przepiękna pogoda. Jeszcze w piątek zaczęłam się zastanawiać, czy w weekend by się przypdkiem nie udać na rejs na oglądanie wielorybów, ponieważ zainteresowałam się ofertą pewnego biura wycieczkowego. Sobotę mieliśmy zajętą, a w niedzielę wstaliśmy niestety chwilę przed 10:00. Jednak wciąż nie było to dla nas za późno, aby o 13:30 znaleźć się na półwyspie Snæfellsnes i zdążyć na ostatni rejs tego dnia.
Tak więc zebraliśmy się błyskawicznie i wyjechaliśmy z Reykjavíku na północ. Pierwszym i jedynym przystankiem było miasteczko Borgarnes, gdzie w sklepie Nettó kupiliśmy sobie śniadanie. Uwielbiam nasze rodzinne podróże samochodowe. Słuchanie muzyki, wywiadów, YouTuba, popijanie pizzerinek ciepłą herbatą i nasze niekończące się rozmowy i żarty. Dwie i pół godziny w trasie minęły nam błyskawicznie, a do Ólasvíku dojechaliśmy 45 min przed godziną planowanego rejsu.
Na rejs wybrałam się sama, ponieważ wiem, że Kajtek by nie wytrzymał 3,5 godz. na statku. Mógłby się znudzić, a na pewno zmarznąć, dlatego wpadłam na równie genialny pomysł, czyli wysłałam Kajetanka z tatą na basen. Kajtek kocha chodzić na basen i zawsze jak jesteśmy w podróży po Islandii, to mamy przy sobie spakowaną torbę z kąpielówkami.
Láki Tours
Wybrałam biuro Láki Tours, które oferuje rejsy na oglądanie wielorybów i maskonurów z trzech miejscowości – Ólasvíku, Grundarfjörður oraz Hólmavíku. W tym momencie (marzec) otwarte jest tylko to w Ólasvíku i oferuje ono dwa rejsy dziennie.
Link do wycieczki, na którą się wybrałam: Whale watching Ólafsvík
Zdecydowałam się na tę firmę, ponieważ zauważyłam, że promuje ona turystykę odpowiedzialną z troską o środowisko, czyli wieloryby, orki, delfiny i inne zwierzęta, z którymi starają się obchodzić delikatnie i z szacunkiem. Láki Tours odegrało kluczową rolę w utworzeniu kodeksu postępowania w trakcie rejsów na obserwację waleni, której mają trzymać się wszyscy pozostali organizatorzy takich rejsów w Islandii.
Láki Tours pomaga również wspierać badania naukowe, głównie poprzez dokumentację wielorybów oraz orek, ponieważ organizując komercyjne rejsy, mają dużo częstszą okazję wypływania w ocean niż naukowcy. Co więcej współpracują oni z organizacją Orca Guardians Iceland, a także zachęcają do internetowej adopcji orek.
Wszystkie informacje na temat biura i wycieczek znajdziesz na stronie organizatora: Láki Tours
Rejs
Do Ólasvíku wjechaliśmy o godzinie 13:15. Mieliśmy jeszcze parę minut razem, więc przeszliśmy się po porcie. Zima jeszcze mocno trzyma w swoich objęciach Snæfellsnes, ale ja i tak zobaczyłam już małą nadzieję na wiosnę. Niemniej jednak wodospady, to obecnie lodospady, a wszystkie, nawet niskie ścieżki spacerowe wciąż pozostają pod pierzynką śniegu.
Godziną zbiórki była 13:30, jednak recepcja została otwarta dopiero koło 13:45. Miła dziewczyna otworzyła drzwi i zaczęła sprawdzać nasze bilety, kierując nas turystów od razu do szatni. A nasza szatnia znajdowała się w starym, lecz odmalowanym, busie Strætó. Tak naprawdę nie była to nawet szatnia, a miejsce skąd inna miła dziewczyna podawała nam wielkie kombinezony, które mieliśmy ubrać na swoje ubrania. Wszyscy zdążyli też skorzystać z toalety i punktualnie o 14:00 ruszyliśmy w stronę naszego statku.
W sumie to byłam zdziwiona, że naprawdę spora grupka turystów uzbierała się na ten rejs. Pełny ludzi statek już na początku marca, choć sam statek nie był największy, co dla mnie było dodatkową zaletą. Ani razu nie usłyszałam języka polskiego, więc mogę podejrzewać, że oprócz mnie żadnych innych Polaków nie było. Było natomiast dużo Włochów i Francuzów.
Po wejściu na statek, przywitała nas dziewczyna z załogi, nasza przewodniczka. Powiedziała kilka ważnych dla naszego bezpieczeństwa informacji oraz to, w jaki sposób będzie nas informować, gdy na horyzoncie pojawi się morskie zwierzę – w przypadku takich rejsów posługuje się tzw. nawigacją zegarową.
Weszłam jako jedna z pierwszych turystek na pokład statku i wybrałam sobie lewą część dziobu, co okazało się doskonałym wyborem, ponieważ pierwszy wieloryb pojawił się na godzinie 11:00. I pojawił się on dosyć szybko po rozpoczęciu rejsu, także początek był bardzo dobry.
Ólasvík znajduje się nad fiordem Breiðafjörður, który jest najszerszym fiordem w kraju oraz drugim największym. Oddziela on półwysem Snaefellsnes od Fiordów Zachodnich. Szeroka i stosunkowo płytka zatoka, jest także rezerwatem przyrody z tysiącami małych wysepek i szkierów. Fiord pomieszkuje kilka gatunków waleni, wśród których najczęściej wymienia się morświna, delfina białonosego, orkę i wieloryba karłowatego.
Gdy tylko odpłynęliśmy kawałek od brzegu, odsłonił nam się widok na jeden z najpiękniejszych wulkanów na Islandii, czyli Snæfellsjökull. Wspaniale było mu zrobić fotografie od strony oceanu i jeszcze w tak pięknym zimowym, a jednak ciepłym oświetleniu.
Poniżej kilka zdjęć z wycieczki – widok na Snæfellsjökull i półwysep Snæfellsnes oraz walenie, które udało mi się sfotografować. Udało mi się także zrobić kilka ujęć wideo, które na pewno wkrótce pojawią się na naszym kanale na YouTube – Nasza Islandia.
I tak wyglądała moja ostatnia wycieczka, rejs na oglądanie wielorybów, podczas której widziałam więcej orek i właśnie na to liczyłam najbardziej. Przyznam także, że trochę odpuściłam w robieniu setek fotografii, ponieważ stęskniłam się za takim luźniejszym podróżowaniem i łapaniem świata swoimi oczami, a nie tylko obiektywem. Cudowne przeżycie pozostanie ze mną na zawsze i już wiem, że za kilka miesięcy znów wybiorę się z Láki Tours na kolejny rejs, tym razem z Hólmavíku.