Seltún to jedno z najpopularniejszych pól geotermalnych na Islandii. Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że jest ono najpopularniejsze ze wszystkich, ponieważ znajduje się w bardzo dogodnym dla turystów miejscu, a także jest ono łatwo osiągalne przez cały rok również dla małych miejskich samochodów – i w związku z tym jest to zawsze bardzo oblegana przez turystów atrakcja. Znajduje się ono na półwyspie Reykjanes pomiędzy międzynarodowym lotniskiem w Keflavíku a stolicą Islandii, czyli Reykjavíkiem i dojazd do niego z każdej strony prowadzi wygodna droga utwardzona. Pole geotermalne Seltún jest piękne – kolorowe, dymiące i bulgoczące. Jest łatwe w zwiedzaniu dla każdego turysty, a wytyczona po nim ścieżka z drewnianymi kładkami i punktami widokowymi bardzo ułatwia spacer. Nie zliczę już, ile razy byłam w Seltún, bo nie dość, że zawsze jeździmy tam z rodziną i znajomymi, którzy odwiedzają nas w Islandii, to jeszcze my sami lubimy się tam zatrzymywać, gdy podróżujemy po Reykjanes. Jednak Seltún, to nie tylko pole geotermalne, przy którym koncertuje się ruch turystyczny. To również wzgórze Hverfjall, które jest wisienką na torcie zwiedzania Seltún.
Góra Hverfjall nie jest zbyt często wspominana w przewodnikach turystycznych i dopóki nie odwiedzi się Seltún samodzielnie, trudno jest się o niej dowiedzieć. W związku z tym nie ma się wcześniej możliwości zaplanowania wyjścia na tę górę, co też oczywiście zajmuje trochę czasu – jakże cennego dla każdego turysty! Ja też wiele razy odpuściłam Hverfjall, ale również dlatego, że wyjście na nią jest możliwe tylko wtedy, gdy warunki pogodowe i terenowe na to pozwalają. Przede wszystkim zimą bez raków (a nawet czekana!) może być dosyć niebezpiecznie. Góra jest stroma, sypka i śliska, choć latem nawet dzieci i osoby starsze – jednak doświadczone w chodzeniu po górach – sobie poradzą. Oczywiście wciąż pod warunkiem dobrej pogody i w miarę suchej ziemi. Trzeba uważać i pamiętać, że góra ta również jest obszarem geotermalnym, a więc jest wilgotna nie tylko od częstym opadów deszczu, ale również płytko zalegających wód gruntowych.
Szlak na Hverfjall rozpoczyna się po lewej stronie od Seltún, do którego początku jest poprowadzona szeroka ścieżka zabezpieczona linami. Najlepiej jest najpierw zwiedzić pole geotermalne Seltún, co powinno zająć nie więcej niż piętnaście – dwadzieścia minut, a następnie wyruszyć na górę. Po przekroczeniu wąskiego strumienia, który znajduje się już na początku ścieżki na Hverfjall, rozpoczyna się dosyć strome i sypkie podejście. Już po kilku krokach ukazuje nam się malownicza panorama na okolicę i powoduje to tym samym, że chce się jak najszybciej wyjść na sam szczyt!
Pierwszy przystanek zrobiłam przy niewielkim kopczyku ułożonym z kamieni, który znajduje się na niższym i pierwszym, który zdobywamy, wzgórzu. Kilka wdechów na uspokojenie rytmu serca i ruszyłam dalej. Ścieżka nieco zelżała, pojawiło się kilka większych i wygodnych do przejścia głazów.
Chwilę później znalazłam się przy niewielkim polu geotermalnym, które całe szczęście było ogrodzone – trzeba pamiętać, że wejście na tę piękną w swoich kolorach ziemię, grozi poparzeniem! Ja uwielbiam te wszystkie obszary geotermalne i są one dla mnie jednymi z najbardziej ulubionych islandzkich obiektów geologicznych. Spacer pomiędzy błotnistymi basenikami, gorącymi źródłami i fumarolami, jest dla mnie chyba nawet ciekawszy od zwiedzania imponujących wodospadów.
Następne podejście doprowadziło mnie na grzbiet pasma górskiego, na którym się znajdowałam, czyli Sveifluháls, które ciągnie się tak naprawdę na ponad dwadzieścia kilometrów, a Hverfjall jest tylko jednym z wielu jego szczytów. Pasmo to jest częścią aktywnego systemu wulkanicznego Krýsuvík-Trölladyngja, który znajduje się na rozbieżnej granicy płyt tektonicznych. Z tego miejsca miałam widok już na wszystkie strony, a przede wszystkim otworzył mi się krajobraz na południe, czyli ocean. Mnie zachwyciło jezioro Grænavatn, a także na jeszcze więcej sąsiadujących z nim maarów.
Jeszcze kilka kroków po palagonicie (skale powstałej w wyniku kontakt wody ze szkłem wulkanicznym) i jestem na szczycie! Satysfakcja duża, choć wędrówka wcale do trudnych i długich nie należała. Robię wiele zdjeć, spaceruję po rozległym szczycie i wzrokiem śledzę ciągnący się dalej szlak. Ciągnie mnie on bardzo, ale niestety nie tym razem. Damian z Kajtkiem czekają na mnie na dole – jak się okazało, zdążyli trzy razy obejść Seltún dookoła.
Lokalizacja: 63.8958, -22.0527
Czas: 1 godz.