Basen geotermalny Seljavallalaug

geoislandia
geoislandia 11 min. czytania

Okolica przepiękna. Wysokie góry porośnięte roślinnością w odcieniu zgniłej zieleni z mnóstwem spływających po nich wodospadów. Cicha dolina, skały w dziwacznych kształtach, strumienie, które przecinają drogę i on – opuszczony basen geotermalny Seljavallalaug, który uważany jest za jedną z ciekawszych atrakcji południowej części Islandii.

Seljavallalaug

Basen w Seljavellir jest niemałą atrakcją wśród turystów odwiedzających Islandię i chyba już wszyscy nasi znajomi, którzy byli w tym kraju lub również tak jak my w nim mieszkają, ją zobaczyli. Trochę im zazdrościliśmy, bo patrząc na te obłędnie piękne fotografie i słysząc tyle ciekawych opowieści z podróży do tego miejsca, to serce nas bolało, że jeszcze tam nie dotarliśmy. Tylko jakoś do wczoraj to miejsce nie było nam  po drodze — najpierw nie było samochodu, chwilę później urodził się Kajetan i jakoś tak zleciało. Jednak wreszcie (po tych ponad trzech latach mieszkania w Krainie Lodu i Ognia) udało nam się dojechać do Seljavellir i dojść do opuszczonego basenu Seljavallalaug.

Seljavallalaug – dlaczego opuszczony?

Wyczytaliśmy, że Seljavallalaug to najstarszy basen na Islandii, który powstał w 1923 roku specjalnie dla osób, które chciały nauczyć się pływać. Podobno kiedyś bardzo mało Islandczyków miało tę umiejętność, co bardzo nas zdziwiło, ponieważ po pierwsze Islandia otoczona jest oceanem, po drugie rybołówstwo stanowi jedną z głównych gałęzi gospodarczych, a po trzecie na samej wyspie wody jest bardzo dużo, więc tak naturalnie się kojarzy, że mieszkańcy tego kraju powinni dobrze pływać. Dziś faktycznie tak jest i nawet w najmniejszej wsi basen musi być. Kiedyś zresztą napisałam, że kultura pływania na Islandii jest bardzo rozwinięta, ale właśnie sto lat temu było zupełnie inaczej. Tak więc na początku XX wieku powstał pierwszy basen na Islandii, który do 1936 roku był największym (jednak dziś rozmiary nie robią wrażenia, bo basen ma raptem 25 metrów długości i 10 metrów szerokości). W 1990 roku otwarto nowy basen, który wybudowano nieco bliżej siedzib ludzkich i właśnie dlatego na Seljavallalaug zaczęto chodzić coraz rzadziej.

Niby opuszczony, ale jednak niezapomniany. Wybraliśmy się tam pod koniec maja i pomimo światowego lockdownu spowodowanego koronawirusem, to w drodze na basen oraz na miejscu spotkaliśmy kilkadziesiąt osób! Jak na islandzkie warunki to bardzo dużo i szczerze mówiąc, to byliśmy raczej nastawieni, że miniemy maksymalnie kilka osób. I teraz jak sobie pomyślę, co musiało się dziać w Seljavallalaug podczas ostatnich sezonów turystycznych, to jednak dobrze, że nie było nas tam wcześniej, bo pewnie nie byłoby żadnej magii.

Pierwszy odcinek żwirowej części drogi nr 242

Lokalizacja Seljavallalaug – jak tam dotrzeć?

Bez dwóch zdań, basen usytuowany jest w wyjątkowo malowniczej okolicy. Rozpoczynając wędrówkę z parkingu i kierując się prosto w jego stronę, na wprost znajdują się wzgórza lodowca-wulkanu Eyjafjallajökull, z którego zboczy (a także z Raufarfell — góry, która jest po naszej prawej) spływają liczne, długie i chude wodospady. Kolorystyka tego miejsca jest przepiękna, a charakter dziki, tajemniczy i magiczny. Duże wrażenie robią wysokie góry, które obejmując każdego piechura dają poczucie pewnej przytulności.

Wydawało nam się, że dotarcie do Seljavallalaug nie jest takie proste, że będzie potrzebny nam samochód terenowy i że będzie to dla nas dłuższa wyprawa. Okazało się, że bardzo się myliliśmy. Co prawda atrakcja ta nie jest oznakowana, a więc nie zobaczycie drogowskazu na ten basen, ale wystarczy wiedzieć, w którą drogę skręcić, aby bez większego problemu odnaleźć Seljavallalaug.

Mapa okolicy. Kierujemy się na Seljavellir, czyli jedziemy prosto

Opuszczony basen znajduje się w południowej części Islandii u podnóża Eyjafjallajökull, mniej więcej 20 km dalej na południowy-wschód od słynnego wodospadu Seljalandsfoss i jakieś 10 km przed kolejnym znanym wodospadem Skógafoss. Kiedy jadąc z Reykjavíku, po prawej stronie mija się (zamknięty) punkt turystyczny Eyjafjallajökull Erupts, to już trzeba być czujnym, aby nie pominąć zjazdu na drogę nr 242, która niedługo będzie po naszej lewej stronie. Droga ta jest oznakowana drogowskazem ‘Raufarfell’ i warto  zacząć zwalniać jazdę chwilę wcześniej, kiedy mija się drogę nr 243 (po prawo), aby z rozpędu nie przejechać zjazdu na 242.

Pierwszy odcinek drogi nr 242, czyli Raufarfellsvegur jest utwardzony, ale chwilę później zaczyna się żwir. Jednak nie jest on trudny do przejechania nawet małym samochodem (my naszą Toyotą Aygo daliśmy radę!). Droga gruntowa dzieli się na dwie części. Pierwsza jest bardziej zbita, po której, pomimo dziur, dosyć łatwo się jedzie. Natomiast druga część, która zakręca lekko w prawo, jest bardziej wymagająca, ponieważ jest wyłożona większymi kamieniami, które stanowią większą przeszkodę. W końcowym etapie drogi przejeżdża się nawet przez dosyć dużą kałużę, stworzoną przez przecinający drogę strumień wody, ale nie jest (a przynajmniej nie była) ona niemożliwa do przejechania małym samochodem. Podsumowując: nie jest potrzebny samochód terenowy, pod warunkiem, że będzie się jechało bardzo wolno (!) i wyjątkowo ostrożnie.

Parking. Tutaj rozpoczyna się szlak
Pierwsze spojrzenie na dolinę
Tata z dwulatkiem na plecach

Najpierw podążamy za drogowskazem ‘Raufarfell’, a następnie ‘Sejlavellir’. Parking znajduje się przy domkach letniskowych położonych lekko powyżej niego. I dalej nie ma już żadnej wskazówki, w którą stronę należy iść, ale popatrzywszy na okolicę, nie jest to trudne do odgadnięcia. Musimy kierować się w głąb doliny i po lewej stronie będzie udeptana ścieżka. Czasem schodzi się na piargi, przechodzi przez strumyki (w jednym miejscu jest zniszczony, ale nadal używany, drewniany mostek), ale w większości idzie się po ubitej ziemi.

Początek szlaku
Piękne skały na wyciągnięcie ręki
Przejście przez zniszczony mostek

Przejście z parkingu do Seljavallalaug zajmuje około piętnastu minut, chociaż okolica jest tak piękna, że zatrzymywanie się na zdjęcia i zachwyty może znacznie wydłużyć wędrówkę. Każdy sprawny ruchowo (również małe dzieci) bez problemu powinny sobie dać radę z przejściem tego odcinka. Od samego początku ma się wrażenie, jakby się było gdzieś daleko, na końcu świata i to uczucie jest fenomenalne. Dla nas dojście do opuszczonego basenu było zdecydowanie za krótkie! Zdjęcia chyba mówią same za siebie, prawda? 🙂

Możesz zapytać, co jest lepsze — opuszczony basen Seljavallalaug czy gorąca rzeka w dolinie Reykjadalur. Nam zawsze trudno porównywać atrakcje Islandii, bo wszystkie są wyjątkowe i piękne na swój sposób. Otoczenie wysokich, ciemnozielonych wzgórz w Seljavellir zrobiły na nas ogromne wrażenie, ale to w gorącej rzece moglibyśmy się kąpać bez końca. Myślę, że jednak Reykjadalur jest na pierwszym miejscu, choć jest to bardzo trudny wybór.

Końcówka szlaku
Zbiornik wody, który znajduje się przed basenem
Seljavallalaug – basen nie taki opuszczony

Czy warto się zanurzyć w opuszczonym basenie?

Basen wypełniony jest cieplutką wodą geotermalną z algami, ale to nie jest gorące źródło, więc nie warto nastawiać się na gorącą, relaksacyjną kąpiel. Jak już napisałam, jest to miejsce opuszczone, a więc niestrzeżone i wchodzi się do basenu na własną odpowiedzialność. Nie są tutaj pobierane opłaty za parking czy wejście na basen (pomimo tego, że jest to teren prywatny), a także nie ma tutaj żadnej budki z jedzeniem, toaletą, a także pryszniców. Jest to miejsce dzikie.

My nie zdecydowaliśmy się na kąpiel w Seljavallalaug głównie z uwagi na to, że basen ten jest ponoć oczyszczany tylko raz na rok. Co prawda czysta woda ciągle wpływa, a ta brudna wypływa, ale jednak nie ma się pewności, jaki jest stan czystości tego zbiornika. Dodatkowo budynek, w którym znajduje się przebieralnia, jest po prostu obrzydliwy i jakoś tak popatrzywszy w całości na to miejsce, to nas do siebie ono zniechęciło. Kajetana tym bardziej byśmy tam nie zanurzyli (chociaż bardzo tego chciał, bo pierwsze, co zrobił to pobiegł moczyć ręce) z racji tego, że jest alergikiem, ale widzieliśmy nawet młodsze dzieci kąpiące się z rodzicami w Seljavallalaug. Wybór oczywiście należy do Ciebie. 😉

Ktoś tu miał super radochę!

Jak się przygotować do wycieczki?

Najwygodniej mieć na sobie buty trekkingowe, ale przy dobrych warunkach nawet i zwykłe sportowe będą w porządku. Jeżeli planujesz kąpiel w basenie, to oczywiście strój kąpielowy i ręcznik obowiązkowo. Warto wziąć ze sobą termos z pyszną herbatą i jakąś przekąskę, a także czapkę, gdyby nagle miałby się zerwać silny wiatr.

Czy było warto?

Pomimo tego, że sam basen nas nie zachwycił i nie zdecydowaliśmy się na kąpiel w nim, to jednak samo miejsce — góry, wodospady, szlak — jest przecudowne i zdecydowanie warto udać się tutaj na wędrówkę. Jest to na pewno bardzo fajny przystanek podczas podróżowania po południowej części kraju i też nietrudno tam dotrzeć. Jeżeli zastanawiasz się, ile czasu poświęcić na tę atrakcję, to myślę, że tak godzinę do dwóch (z kąpielą). My na pewno będziemy tam wracać i mamy ochotę pójść kawałek w górę rzeki. Zauważyliśmy, że szlaki są, więc czemu nie! Mamy też ochotę odwiedzić to miejsce o innej porze roku, może nawet zimą?

Kajetan się rozpłakał, kiedy postanowiliśmy wracać do samochodu…
Mama próbuje rozbawić synka! 🙂

Mapa

Przez geoislandia
Śledź:
Jestem przewodniczką po Islandii, która z miłości do skał magmowych w 2016 roku przeprowadziła się z Krakowa do Reykjaviku. Strona Geoislandia to połączenie mojej pasji do geologii, turystyki i Islandii, na której publikuję przewodniki turystyczne oraz pomagam zaplanować najlepszą podróż do tej baśniowej krainy lodu i ognia!
Zostaw komentarz